Anonim

kredyt: @ bluelily52 / Twenty20

Jedna z najsłynniejszych opowieści o polityce chicagowskiej miała miejsce w 1948 r. Młody mężczyzna, który właśnie przeprowadził się z Wisconsin, zwrócił się do lokalnego biura partyjnego, by zgłosić się na ochotnika do swojego ulubionego kandydata w nadchodzących wyborach. Na pytanie, kto go wysłał, jedyną odpowiedzią, jakiej mógł udzielić, był nikt - przyszedł sam. Chicagoanizm odesłał go do znanego już linera: „Nie chcemy, żeby nikt, którego nikt nie wysłał”.

Okazuje się, że twoje biuro jest w pewnym sensie podobne do polityki maszynowej w Chicago: Twoi koledzy nie są tak naprawdę zainteresowani przyjęciem pomocy, chyba że o to poprosią. Nowe badania przeprowadzone przez Michigan State University pokazują, że bycie proaktywnym w oferowaniu pomocy w pracy kończy się, sprawiając, że wszystkie strony czują się źle. Twój współpracownik będzie oburzony sugestią, że nie mogą wykonywać swojej pracy bez pomocy, a poczujesz się urażony, że nie byli odpowiednio wdzięczni. Główny autor Russell Johnson posuwa się tak daleko, że nazywa ten scenariusz toksycznym.

„Jako ktoś, kto chce pomóc, po prostu usiądź i wykonuj swoją pracę” - powiedział w komunikacie prasowym. „Wtedy uzyskasz najwyższy zwrot z każdej zainwestowanej kwoty. Ponieważ osoba otrzymująca pomoc, powinna co najmniej wyrazić wdzięczność - a im szybciej, tym lepiej”.

To potwierdza wcześniejsze badania pokazujące, że dobroczyńcy są zarówno destrukcyjni, jak i być może nie skupiają się na swojej pracy. Powiedziawszy to, nie należy bać się prosić o pomoc, kiedy jej potrzebujesz. W rzeczywistości istnieją sposoby, aby sformułować swoją prośbę, dzięki której wszyscy poczują się lepiej.

Zalecana Wybór redaktorów