Chociaż giełda nowojorska znajduje się w nadmorskim mieście, Wall Street czasem wydaje się dziwnie odporna na zmiany klimatu. Ogólnie rzecz biorąc, rynek nie unika jeszcze największych zanieczyszczeń na świecie, ani nigdy. Jednak nie zawsze tak jest.
Naukowcy z kanadyjskiego University of Waterloo przewidują, że w nie tak odległej przyszłości firmy mogą spotkać się z karami środowiskowymi, które najbardziej ich boli. Mówiąc dokładniej, prawdopodobne jest, że każda firma, która nie ograniczy produkcji węgla, może stanąć w obliczu dewaluacji aktywów i spadku wartości akcji. „Bardziej konkretnie dla tradycyjnego sektora energetycznego”, powiedział w komunikacie prasowym główny autor Mingyu Fang, „taka dewaluacja prawdopodobnie zacznie się od utknięcia rezerw ropy naftowej w wyniku surowszych przepisów dotyczących ochrony środowiska jako części trwałych, globalnych wysiłków na rzecz złagodzenia skutków spowodowanych przez zmiana klimatu."
Problem naprawdę sprowadza się do dwóch części. Po pierwsze, fizyczne struktury i aktywa są oczywiście zagrożone - pomyśl o rosnących poziomach oceanu lub niekontrolowanych pożarach zagrażających mieniu i zasobom. Ale bardziej pośrednio zmiany klimatyczne mogą pobudzić wyższe koszty tworzenia samych emisji, a także dodatkową potrzebę spełnienia przez przedsiębiorstwa nowych przepisów dotyczących ochrony środowiska.
Już teraz naukowcy przewidują poważne konsekwencje dla pracowników (i produktywności) w miarę wzrostu globalnych temperatur. Ale robienie swojego wkładu w powstrzymanie katastrofy nie musi sprawić, że twoja firma zacznie działać na czerwono. A jeśli utrzymają się tysiącletnie trendy inwestorskie, a mianowicie, że jesteśmy zdeterminowani, aby wykorzystać naszą siłę nabywczą etycznie - możemy być w stanie zamienić niektóre z tych niedoborów.