Mamy tendencję do myślenia o status quo jako o czymś przytulnym - nic się nie zmienia, więc nic nie wymaga żadnej pracy. Nasze mózgi nie zgadzają się jednak w pełni. W rzeczywistości jesteśmy o wiele bardziej skłonni do faworyzowania stałych działań przyrostowych, jeśli alternatywą nie jest nic.
Tak wynika z nowego badania opublikowanego niedawno przez międzynarodową koalicję naukowców. Profesorowie marketingu chcieli spojrzeć na to, jak oceniamy cele, takie jak utrata wagi lub realizacja celu sprzedaży. Kiedy to robimy, naprawdę patrzymy na lukę między tym, czego chcemy, a tym, co obecnie mamy. „Zazwyczaj im większa luka, tym trudniejszy cel”, powiedział w komunikacie prasowym współautor badania Amitava Chattopadhyay. „Jeśli jednak nie ma luki, o której można mówić, jak w przypadku celu status quo, mózg zaczyna skanować kontekst, przewidując potencjalne przyczyny niepowodzenia”.
Krótko mówiąc, denerwujemy się o sposoby, w jakie możemy zepsuć status quo, gdy zbyt wiele o tym myślimy. Bezwładność zaczyna wyglądać mocniej niż myśleliśmy. I odwrotnie, jeśli zaczniemy myśleć o skromnych celach z małymi, możliwymi do osiągnięcia krokami, oznacza to, że jesteśmy aktywnie zadowoleni - i mniej prawdopodobne jest, że zaprosimy katastrofalną porażkę.
Jest to przydatna struktura do rozważania wszelkiego rodzaju działań długoterminowych, od zastosowania do wymarzonej pracy, po inwestowanie i oszczędzanie na emeryturę. Wiemy już, że z punktu widzenia produktywności pomocne jest rozbicie dużych projektów na strawne kroki. Jest to ostateczna redukcja ryzyka, a nasze mózgi będą zachwycone tym bardziej, że stosujemy tę zasadę.