W zeszłym miesiącu amerykański Sąd Okręgowy wydał orzeczenie na korzyść firm, które przynoszą zyski, a nie ich pracowników - przepraszam, niezależnych kontrahentów. Teraz nowe orzeczenie w Kalifornii testuje te ramy. Sąd Najwyższy Kalifornii wydał test na trzy pytania w celu ustalenia, czy pracownik jest pracownikiem (uprawnionym do świadczeń), czy nie. Jeden profesor prawa nie jest tak pełen nadziei, że uda się to dla małego faceta.
Niezależnie od tego, czy jesteś TaskRabbit, kierowcą Lyft, czy nawet chodzikiem dla psów Rover, nowy test ma na celu ugruntowanie tego, co firma, która daje ci pieniądze, jest Ci winna ponad wynagrodzenie. Trzy pytania to:
- Czy pracownik jest wolny od kontroli firmy?
- Czy pracownik wykonuje podstawową funkcję biznesową firmy?
- Czy pracownik ma własną, niezależną firmę?
W zależności od odpowiedzi wydaje się, że otwierają one gigantyczne firmy i firmy na bardziej tradycyjne prawa pracy. Ale Elizabeth C. Tippett z University of Oregon nie jest tego taka pewna.
„Firmy korzystające z gigowej gospodarki mają to, co„ wydostają się z więzienia ”za darmo - umowy arbitrażowe zawierające zwolnienia grupowe”, pisze dla Rozmowa. „Mówiąc prościej, firmy mogą zmusić pracowników do podpisywania umów, które będą realizować swoje prawa wyłącznie w drodze arbitrażu - a nie w sądach. Umowy te mogą również zrzec się prawa pracownika do wniesienia wszelkich roszczeń zbiorowych lub zbiorowych przeciwko firmie”.
Kombinezony są często jedynym sposobem, w jaki prawnicy mogą sobie pozwolić na pomoc pokrzywdzonym pracownikom, gdy wypłaty nie są ogromne. Niezależnie od tego, czy jest to istotna różnica w sposobie, w jaki działa ekonomia koncertu, okaże się, że przypadki testowe są już na pewno.