Poszukiwanie nowej pracy jest wystarczająco trudne. Czy naprawdę musimy rzucać więcej przeszkód, gdy grasz według wszystkich zasad? Według nowych badań najwyraźniej jest to tak. Dla kobiet nawet list polecający z większym prawdopodobieństwem budzi wątpliwości po stronie zatrudniania niż u mężczyzn.
Psycholodzy Rice University właśnie opublikowali badania porównujące język z listami polecającymi. Szukali tego, co określili mianem „podnoszących wątpliwości”, które podzielili na cztery kategorie: wprost negatywne wypowiedzi na temat kandydata, słabe pochwały, zabezpieczenie na temat kwalifikacji i nieistotne informacje. Nawet gdy kobieta napisała zalecenie innej kobiety, jej list był bardziej prawdopodobny, że zawierałaby podburzanie niż gdyby pisała mężczyznę.
„Listy polecające są zazwyczaj tak pozytywnie wypaczone, że„ osoba wzbudzająca wątpliwości ”może wyróżnić się w morzu pozytywności” - powiedział naczelny autor Mikki Hebl w komunikacie prasowym. Chociaż nieistotne informacje nie skłoniły czytelników do takiego zachowania, obecność pozostałych trzech sprawiła, że czytelnicy oceniali kandydata negatywnie, bez względu na to, jak bardzo był on pozytywny. Dotyczyło to mężczyzn i kobiet.
Odpowiedź nie polega na tym, by kobiety przestały prosić o skierowania - daleko od tego. Ale komitety zatrudniające powinny być świadome tego uprzedzenia, gdy sprawdzają kandydatów, podobnie jak każdy, kto podejmie decyzję o rękojmi za potencjalnego pracownika. Ponownie, nie chodzi o bycie nieuczciwym w stosunku do swoich ocen. Pamiętaj tylko, co oznaczają twoje słowa, gdy ktoś ufa ci na tyle, by poprosić o tego rodzaju pomoc.