Przeczytaj wystarczająco dużo powieści fantasy, a nieuchronnie wpadniesz na wątki o sile nazw.Na przykład utrata prawdziwego imienia często ma straszne konsekwencje, podobnie jak odzyskanie może uczynić cię bohaterem. Cieszymy się z tych historii, ponieważ na pewnym poziomie zdajemy sobie sprawę, że są one istotne w prawdziwym życiu. Nowe badania wskazują, jak poważnie powinniśmy brać to, co inni nazywają.
Psycholodzy z Cornell University właśnie podzielili się badaniem różnic w sposobie, w jaki koledzy odnoszą się do mężczyzn i kobiet oraz czy ma to wpływ na ich szanse na sukces i awans w karierze. Mężczyźni, jak zauważają naukowcy, są często omawiani przez nazwiska - pomyśl o Darwinie, Beethovenie lub Churchill. Kobiety mają jednak często kwalifikacje o określonym nazwisku: większość ludzi nie prowadzi z „Austen”. Oni powiedzą „Jane Austen”; tak samo z, powiedzmy, Marie Curie lub Audrey Hepburn.
Zespół Cornella odkrył, że używanie nazwiska tylko sprawiło, że inni ludzie uznali tę osobę za potężniejszą, sławną lub ważną. Według autorów badania: „Ten rodzaj osądu może skutkować większym uznaniem, nagrodami, finansowaniem i innymi korzyściami zawodowymi i sugeruje, że subtelna różnica w sposobie mówienia o kobietach i mężczyznach może prowadzić do stronniczości”.
Warto obserwować, jak dyskutujesz o ludziach, z którymi się wiążesz, nie tylko w życiu osobistym, ale także w biurze. Jeśli Twoja firma ma kulturę dotyczącą tego, jak odnosi się do współpracowników, sprawdź, czy istnieje możliwość wyrównania szans, nawet w najmniejszych i najbardziej nieświadomych sposób.